Świetne starcie w wadze średniej czeka kibiców 26 czerwca na gali „Babilon MMA 14” w studiu telewizyjnym. Paweł Pawlak (15-4-1) chce się zrehabilitować za ostatnią, zremisowaną walkę z Adrianem Błeszyńskim o pas federacji Tomasza Babilońskiego. Jego rywal to wracający po 2-letniej przerwie Filip Tomczak (7-1), który nie zwykł przegrywać w klatce.

– Lubię oglądać walki różnych zawodników i od pewnego okresu obserwuję Filipa Tomczaka. Wiem, że w 2018 roku miał ciężką kontuzję, ale już długo bardzo mocno trenuje i będzie znakomicie przygotowany. Widać, że jest niesamowicie ambitny, a mi taki przeciwnik odpowiada. Oby Filip nie sugerował się tylko moim ostatnim występem, dałem plamę i chciałbym wymazać walkę z Adrianem Błeszyńskim. Na pewno fani MMA zobaczą w oktagonie prawdziwego i przede wszystkim zdrowego Pawła „Plastinho” Pawlaka – mówi łodzianin, który już 2-krotnie walczył o mistrzostwo Babilon MMA, najpierw przegrał z Danielem „Skibą” Skibińskim, a następnie zremisował z Adrianem „Aresem” Błeszyńskim.

Organizacja Tomasza Babilońskiego jako pierwsza wróciła w czasie pandemii koronawirusa. Pod koniec maja, w głównym pojedynku „Babilon MMA 13” w studiu telewizyjnym Łukasz Brzeski w kategorii ciężkiej pokonał w 2 rundzie Michała Piwowarskiego. Niecały miesiąc później Filip Tomczak spróbuje popsuć plany Pawłowi Pawlakowi, który – gdyby nie koronawirus – miałby już za sobą rewanż z Błeszyńskim i być może okazałe trofeum w swoim domu.

– Dziękuję Tomaszowi Babilońskiemu za daną mi szansę występu w walce wieczoru. Długo mnie nie było w klatce, lecz nie zawiodę. Wraz ze sztabem – Edwinem Raczyńskim, Piotrem Jaroszem i Alfredem Szyndlerem nie mieliśmy wątpliwości, że takich ofert się nie odrzuca. Nie ma co czekać, widzę szansę na wygraną i to mnie uskrzydla – powiedział Filip Tomczak.

Paweł „Plastinho” Pawlak jest bardziej doświadczony, ma za sobą walki dla UFC, ale to Filip Tomczak każdego ze swoich 7 rywali pokonał przed czasem. Poznański fighter ubija i dusi gilotynami, ale czy po tak długim rozbracie z MMA będzie jest w stanie przełamać Pawlaka?

– Marzy mi się pas federacji Tomka Babilońskiego, a że i ja jestem mega ambitnym sportowcem to podejmuję ryzyko i wziąłem walkę z Filipem. Nie chciałem nikogo słabego. Tomczak jest silny fizycznie, jego atut to parter, dużo pracuje z klinczu, łapie gilotyny itd. Ale już go rozpracowaliśmy, wiem co mam robić. Poza tym walka zaczyna się w stójce i zobaczymy co potrafi w tej płaszczyźnie – przyznał Paweł Pawlak.

Filip Tomczak jedyną porażkę poniósł 3,5 roku temu z Marcinem Naruszczką. Potem wygrał 3 pojedynki, w tym z mającym wtedy rekord 9-0 Słowakiem Jozefem Wittnerem na jego terenie. To właśnie wtedy doznał kontuzji, która na długo wykluczyła go ze sportu.

– Nie sądzę, że Pawlak tak szybko opadnie sił, jak w walce z Błeszyńskim. Będzie gotowy na 5 rund. Wzrostem jesteśmy tacy sami (po 182 cm), ale on ma dłuższe ręce, jest bardziej elastyczny czy wręcz śliski, poza tym jego silną bronią są łokcie. Będę się starał sprowadzić go do parteru, takich jak innych przeciwników, gdzie uzyskuję przewagę – ocenił Filip Tomczak, który walczył m.in. na galach FEN.

Na papierze faworytem jest Paweł Pawlak, który po raz 5 wystąpi na gali Tomasza Babilońskiego. – Było mi strasznie przykro, że mimo jednych z najlepszych przygotowań, zawiodłem w walce z Błeszyńskim. Okazało się, że miałem wtedy jakiegoś pasożyta w organizmie, wyszło to z badań krwi, i poszło mi bardzo słabo, bardzo szybko odcięło mi tlen. O ile ze Skibińskim daliśmy świetną 5 rundę, o tyle z Adrianem 4 i 5 runda w moim wykonaniu były żenujące. Dobrze, że pierwszą wygrałem 10-8, w drugiej też zwyciężyłem, ale trzecia była już sporna. Remis nie jest krzywdzący, jednak tamtą walkę muszę wymazać z pamięci. Chcę się zrehabilitować i wygrywać, bo przecież obiecałem mojemu dziecku, że w końcu zdobędą pas mistrzowski – stwierdził Paweł Pawlak.